25 kwi 2015

PRÓBNY-ROZDZIAŁ 1

Nie czuję nic oprócz niego.Opanował całe moje ciało.Każdy zakątek.Każdy nawet najmniejszy fragment mojego ciała i umysłu został przez niego owładnięty.
   Chcę otworzyć oczy,ale nie mogę.Czuję się jakby ktoś założył mi na nie jakąś opaskę.
Gdy je nareszcie otworzyłam ujrzałam parę znienawidzonych przeze mnie oczu.
   Te piwne oczy należały do znanego w całym kraju gwałciciela,mordercy,porywacza,ćpuna i przywódcy gangu w Los Angeles-Rikera Anthonego Lyncha
    Patrzył na mnie z niepokojem wyciągając w moją stronę rękę jakby chciał mnie dotknąć.Gdy zobaczył,że się obudziłam szybko ją cofnął.Powoli rozejrzałam się po pokoju..Leżałam na łóżku w jego pokoju w bazie.Poznałam od razu te czarne ściany.Tą niebieską pościel i te czerwone meble.
Poczułam jak w moich oczach zbierają się łzy.Spojrzałam na niego.Drapał się po karku nie wiedząc co odpowiedzieć oraz patrzył na mnie z widocznym w jego oczach strachem.Ubrany w białą koszulę z rozpiętymi pierwszymi 3 guzikami,jej dół po części wystaje z ciemnych jeansów poprzecieranych na kolanach.Grzywka i włosy jak zwykle w nieładzie.
 Uśmiecha się,ale mam wrażenie,że to sprawia mu niewyobrażalny ból.Powoli siadam,Lynch spieszy mi z pomocą.Czuję nagle silne zawroty głowy.Zaciskam oczy i nieruchomo czekam aż miną.
Patrzę mu w oczy.Uratował mi życie...
Jego brat wpakował nóż w mój brzuch.Wciąż słyszę w uszach jego szyderczy śmiech.Gdy dostatecznie mocno się skoncentruję powraca do mnie ten obraz.Blondyn stojący nade mną z nożem w ręku.Bez cienia zwątpienia wbija nóż w moje bezbronne ciało.Ból silny.Nieznośny.
Nagle jakby oświecona ponownie omiotłam pomieszczenie wzrokiem, szybko odsuwam się od chłopaka uderzając głową o wezgłowie łóżka,zaciskam ręce w pięści na błękitnej pościeli w czarne nutki próbując oderwać wzrok od stojącego w rogu pokoju krwistoczerwonego fotela.
-W porządku.-Próbował uspokoić mnie blondyn.Zrobił krok w moją stronę,ale jeszcze bardziej skuliłam się w kącie łóżka.-Już dobrze...
-Dlaczego mnie znów tu przywiozłeś?-Panika,panika,panika.-Co ja tu robię?!
-Liv,proszę nie zrobię ci krzywdy...
-Więc po co znowu zabrałeś mnie do tego okropnego miejsca?-Głos załamuje mi się chociaż staram się do tego nie dopuścić.
-Musiałem Cię ukryć.-Mówiąc to przetarł dłonią mój mokry od łez policzek.
-Co?Dlaczego?Przed czym?
-Przed Rossem.Gdyby dowiedział się że żyjesz.....
-To on o tym nie wie?
-Nie.Myśli,że umarłaś.
-Ale tutaj może mnie łatwo znaleźć przecież też należy do gangu.-Pogubiłam się już w tym wszystkim.
-Należy do gangu,ale przeniósł się do sektoru 23.-Wytłumaczył patrząc mi w oczy.
-Sektoru 23?Przecież to w New Jersey,a tam jest wasz ojciec...-Zaczęłam tonąć w jego hipnotyzujących oczach.
-On rządzi sektorami od 15 do 34 przecież o tym wiesz.-Mruknął cicho.
-Myślałam,że tobie oddał całkowitą władzę.Wszystko na to wskazywało kiedy byłam tu poprzednim razem.
-Wiele się zmieniło.-Uciął rozmowę.Ziewnęłam przeciągle.-Jesteś zmęczona idź spać.Gdy się obudzisz możesz skorzystać z łazienki.W mojej garderobie znajdziesz swoje ubrania.Gdyby tylko stało się coś złego lub źle byś się czuła naciśnij czerwony przycisk na szafce nocnej.-Mówił narzucając na siebie czarną skórzaną kurtkę.-Dobranoc.-Dorzucił jeszcze i zostawił mnie samą.

-Dziękuję Ci-Szepcze.-Za to że jesteś moim skarbem.
-Jestem tu i zawsze będę kiedy tylko będziesz mnie potrzebował.-Odpowiadam również szepcząc wtulając się w jego gorące umięśnione ciało.
-Czy to prawda?Wydajesz mi się tak bardzo realna.Twój głos wydaje się taki prawdziwy...Bardzo chcę żeby to była prawda.
-To jest prawda.Jest dobrze,ale obiecuję że będzie jeszcze lepiej.
-Najgorsze jest to,że po tylu latach zaczynam w to wierzyć.-Jego głos jest taki ciepły.
-To dobrze.-Mówię wtulając nos w jego tors.Pachnie czekoladą.Składam delikatny pocałunek na jego ciele.
-Po co ci tyle ubrań?
-Hm..?-Próbuję walczyć z sennością
-Nie lubię ich..
-To je zdejmij.-Nie mogę powstrzymać uśmiechu.Nie trzeba było mu dwa razy powtarzać.Złapał za gumkę moich spodenek i powoli je zsuwał.Gdy już zdjął je do końca zmiął je w kulkę i rzucił w sam kąt pokoju.Po chwili dołączyła do nich moja bluzka.Przeszedł mnie dreszcz.Riker pocałował mnie w szyję.Lekki jak piórko pocałunek,który sprawia że chcesz więcej.Położył się znów obok mnie przyciągając mnie do siebie.
-Będę tu każdej nocy,żeby cię ogrzać.I będę cię całował tak długo aż wystarczy mi sił.-Szeptał coraz ciszej.Jego czułe ręce urządzają wędrówkę od mojego brzucha do moich ud i z powrotem.-Tak bardzo boję się że to sen i że obudzę się z niego,a ciebie tu już nie będzie.Że przez moją nieuwagę cię stracę...Kocham Cię.Bardzo Cię kocham...

Obudziłam się.Ten sen...Uśmiechnęłam się do siebie.Pamiętam tego czułego Rikera,który mnie kochał,który zrobiłby dla mnie wszystko...
Kochałam go tak bardzo...
Co ja gadam..Wciąż go kocham...